drżenie

Pamiętam, przez mgłę, fragment książki Patti Smith – w Poniedziałkowych dzieciach wspominała o lądowaniu człowieka na Księżycu. O tym jak patrzyli w niebo i o drżeniu, które było wyczuwalne. Pierwszy krok człowieka na Księżycu. Minęło lat 50.

Od czasu do czasu głośniej robi się o asteroidach, które mogą uderzyć w naszą planetę. I znów patrzymy z drżeniem w niebo, w tę paletę szaro-niebieskich barw, która niesie niepokój. A ziemia, pod naszymi nogami, pokrywa się piachem i pyłem. Wysychają największe rzeki, brakuje wody w miastach i wciąż płoną wysypiska śmieci. Niebo niesie niepokój, ziemia nie jest aż tak istotna.

Ale czego tu się spodziewać? Człowiek dla człowieka nie jest istotny, więc jego ziemia istotna również nie jest. Po co się starać? Po co rozumieć? Po co się wysilać?

Najmniej mam nadziei. Nie pokładam jej już w najbliższych wyborach parlamentarnych, ani potencjalnym przebudzeniu się społeczeństwa. Nie mam nadziei na ustanie demagogi. Straszenie tymi, którzy straszni nie są i chwalenie tych, którzy nigdy chwaleni być nie powinni. Wiele twarzy napędza we mnie strach o siebie i bliskich. A niebo jest tak bardzo abstrakcyjne z punktu widzenia mrówki.


Chrześcijańska Republika Galicji i Lodomerii powstała, jako rezultat wojny, która pochowała mocarstwo Mitteleuropy. Wielka Wojna trwała pomiędzy krajami na całym świecie, jednak najwięcej ofiar zabrała na kontynencie europejskim. Czemu w ogóle doszło do jej wybuchu? W świecie różnorodności i klasowych społeczeństw nastąpiło drżenie, które zrodziło bunt. Marginalizowane waśnie wybuchające między członkami wspólnej społeczności doprowadziły do bratobójczych czynów. Świat stanął w ogniu, a po wstrząsie wojny powstały nowe narody, które nie były lepsze od poprzednich, ale z nieświadomości taki się mogły wydawać. Powstanie Republiki traktowano, jako akt zbawienia, który w końcu wyzwolił z kajdanów swoich ludzi.

(Z mojej nigdy nieskończonej książki)

Zwykły wpis

Jedna myśl w temacie “drżenie

  1. Nie mogę znieść ludzkiej ignorancji i obłudy. Ślepoty na to, że takim samym dalszym postępowaniem odbieramy sobie dom. Ziemię, która po prostu rozsypie nam się pod nogami. Uschniemy na betonowych blokowiskach bo centra handlowe nie będą miały już prądu na klimatyzację. Jedni zginą za własną wolność i tożsamość, inni jak wysuszone żaby na asfalcie. Dopiero potem uderzy asteroida. Wisienka na torcie. Nie mogę znaleźć w sobie nadziei, że będzie inaczej. Ludzie już mało kiedy dają sobie ku temu powód.

    Polubienie

Dodaj komentarz