- Lubię patrzeć, jak miedziowi się okoliczna flora. Trawy przykryte są ciepłymi barwami, drzewa pustoszeją i słońce nachalnie przedziera się przez ich łysinki. 100% jesieniera ze mnie i nie będę za to przepraszać.
- Nieświadomie wybrałam sobie dobry czas na bezrobocie. Mogę chodzić na dłuższe spacery i napawać się powietrzem, które już niedługo będzie przekraczać zalecane stężenia przyzwoitości. Prywatnie, poza PMSowymi nastojami, jest u mnie dobrze. Pracowo-poszukiwawczo miewam załamania. Głównie z powodu cudzych oczekiwań, które nie są miarodajne do oferowanej mamony.
- Zapotrzebowanie na dźwięki kończy się u mnie na Normanie Lany Del Rey. Wałkuję w kółko, zwłaszcza stronę C i D. Kalifornijska melancholia została stworzona do słuchania na winylowych odtwarzaczach. Polecam tę metodę. W nawiązaniu do piosenek mogę jeszcze napisać, że tęsknota jest moim stałym uczuciem (ale za czym? trochę hiraeth, trochę życie, które nigdy nie zaistniało. przede wszystkim irracjonalność w chęci znaczenia mnie w świecie). Wciąż nie jestem szczęśliwa, ale też nie jestem smutna. Proste? Nie dla mnie.
- Próbuję skończyć autobiografię Edwarda Snowdena Pamięć nieulotna i jedyne co mi przychodzi do głowy to: dobrze że chociaż nauczył się programować. Daleko mi wciąż do końca, więc może zmienię zdanie o tej książce.
- Mój feed, poza politycznymi farsami, podsunął mi cenne wiadomości: The Cure nagrali dużo nowych piosenek i będą z nich albumy (w liczbie mnogiej!), a Placebo rozpoczęli dłubanie nowej płyty. Mnie to wystarcza do wyczekiwania przyszłego roku.
- A co sprawia, że nie wyczekuję przyszłości? Wybory oczywiście. Im dalej wyjadę od Warszawy, to na płotach widzę wyborcze plakaty oznaczające dodatkowe podatki, rosnącą inflację, dyskryminację i strach. Oj, jak bardzo chcę wierzyć, że nie wygrają najbliższych wyborów. Bardzo chciałabym w to wierzyć. Ja głos mam jeden i jedną partię, która mi odpowiada. Lewica oczywiście. Moja lewa noga jest krótsza, więc bardzo ciągnie mnie na lewo. I nigdy nie pogardzę demokracją i świeckością.
Eh, te wybory. Po wynikach dostałam ataku paniki, osłabłam totalnie. Teraz patrzę na to troszkę z większej odległości – mamy Senat! Dodatkowo jedyne co możemy zrobić to walczyć, walczyć o siebie. Żałuję okropnie, że nie jestem w Stolicy, bo nie mam tu z kim iść na spacer, a miło czasem się odezwać do drugiej duszy.
PolubieniePolubienie
po ochłonięciu też widzę jakieś pozytywy, np. kandydatka, na którą oddałam swój głos weszła do sejmu! i to jest zajebiste uczucie. Ale i tak… gorzki smak na ustach mam
PolubieniePolubienie